Wyciśnij pryszcza!

Wyciśnij pryszcza!

Wyciskanie pryszczy, zmian skórnych powodujesz zaostrzenie uciążliwych objawów. W ten właśnie sposób rozsiewamy bakterie po całej twarzy, a powstałe ranki są wrotami stanów zapalnych, co w efekcie powoduje brzydkie przebarwienia na skórze jak i trwałe blizny, które nie rzadko są pamiątka na całe życie. Pewnie każda z nas zdaje sobie z tego sprawę jednak czasami zanim pomyślimy jest już za późno. Ranki po pryszczach goją się o wiele dłużej a nie umiejętnie wyciśnięte wyglądają o wiele gorzej nie sam pryszcz. A już na pewno nie rozwiążą naszego problemu i nie przybliżą nasz do upragnionego celu PIĘKNEJ ZDROWO WYGLĄDAJĄCEJ CERY. Może zanim przejdziemy do samodzielnego oczyszczania twarzy warto się nad tym dogłębniej zastanowić, pomyśleć o efektach i późniejszych konsekwencjach.

Rok temu, gdy moja twarz wyglądała bardzo źle stwierdziłam, że muszą coś z tym zrobić. Wybrałam się do zaprzyjaźnionej kosmetyczki na manualne oczyszczanie twarzy. Do tej pory nigdy nie odwiedzałam salonów kosmetycznych, gdyż uważałam to za stratę pieniędzy i w gruncie rzeczy nie wierzyłam tak naprawdę w rewelacyjny, oszałamiający efekt. Przecież wiele maseczek można wykonać samodzielnie w domu, a parówki i manualne oczyszczanie chyba dla nikogo nie jest tajemnicą. Tak czy inaczej postanowiłam powierzyć swoją twarz w profesjonalne ręce. Pokrótce opisze jak on wyglądał. Znajoma najpierw zajęła się złuszczeniem obumarłego naskórka z mojej twarzy, używając do tego celu żelu peelingującego, następnie nałożyła na moją twarz maseczkę spulchniającą w celu rozszerzenia porów skóry, dzięki czemu wszelkie nieczystości skóry łatwiej dały się usunąć. Kolejnym krokiem było już stricto manualne oczyszczanie twarzy, przy użyciu powiększającego lusterka, i jednorazowej igły ( zadanie dla cięższych głębiej leżących zmian). Na sam koniec jeszcze maseczka łagodząca i 60 zł mniej w portfelu.

Nie musze nikomu mówić jak wyglądała moja cera bezpośrednio po zabiegu, dobrze, że było już dość ciemno, więc chyłkiem udało mi się dotrzeć do domu niezauważona przez znajomych. Moja twarz była czerwona, wyraźnie podrażniona, gdzie niegdzie widać było małe ranki powstałe przez nakłucia igłą w celu wyciśnięcia głębiej leżących pryszczy. Następnego dnia było już o wiele lepiej, a w kolejnych dniach skórna powoli się zregenerowała, małe strupki poschodziły, a ja mogłam się cieszyć praktycznie idealna cerą. W sumie osiągnęłam to, co chciałam. Zero grudek, zaskórników, skóra gładka i zregenerowana. Niestety problem powrócił ze zdwojona siłą już po miesiącu. Na moim nosku pojawiło się bardzo dużo nowych zaskórników, pory mojej skóry były wyraźnie powiększone, na czole wyszło parę nowych podskórnych pryszczy, które niestety nie nawały się jeszcze do wyciśnięcia. Próbowałam sama manualnie oczyszczać twarz, co nie wręcz przeciwny efekt. Aż w końcu stwierdziłam, że to nie ma sensu, że tak na prawdą tylko zaostrzam stan chorobowy.

Całkowicie przestałam dotykać twarzy, 2 razy dziennie przemywałam ją naparem z rumianku lub skrzypu. Przestałam zupełnie interesować się moją cerą, może do tego stanu rzeczy przyczynił się również okres w moim życiu. Nowa szkoła, obowiązki, zajęcia poza lekcyjne, spotkanie ze znajomymi to wszystko sprawiło, że nie miała za dużo czasu na użalanie się nad swoją skórą i doprowadzanie jej do perfekcji.

Po pewnym czasie robiąc codzienny makijaż zauważyłam, że nie mam już, aż tyle zaskórników, co wcześniej. Wiadomo problem całkowicie nie znikną, ale było o wiele lepiej. Byłam w wieku dojrzewania, więc tłumaczyłam sobie, że to okres przejściowy i niedługo sam zniknie. Ręce trzymałam daleko od twarzy i nie było tak źle, nie wliczając dni przed samym okresem, kiedy buzowały hormony. Postanowiłam sobie również, że już nigdy nie wybiorę się do kosmetyczki w celu manualnego oczyszczania twarzy, no może na inny zabieg nie tak radykalny i działający o wiele łagodniej np. peeling kawitacyjny, który jest w zasadzie jednym zabiegiem polecanym przez dermatologów. Jednak w tym momencie nie było mnie na niego stać.